wołam więc przyjaźnie. - Mam zezwolenie na trzy dni, tyle tylko mi potrzeba, aby przygotować tę łupinę do drogi. Nie będę ci chyba przeszkadzał, a jeśli potrzeba, to chętnie pomogę.<br> In the spirit of Amida Butsu - w imię Buddy Najwyższego, powtarzam sobie nie mogąc już wykrztusić słowa więcej. Widzę jeszcze, jak dobrotliwy mistrz Po ze świątyni zen uśmiecha się do mnie, a z mojej ulubionej wersji - stugłowego Buddy, z jego ustokrotnionej głowy wyskakuje jeszcze jedna: Andrzeja Urbańczyka. Pokornego, który osiągnął najwyższy stopień opanowania.<br> Nienawidzę go, nienawidzę zen, nienawidzę. A najbardziej to chyba jednak mimo wszystko Billa.<br> Przekląwszy wszystkich i wszystko idę ku