mu życie, klinga miecza atakującego jeźdźca z sykiem przecięła powietrze nad uszami Pegaza. Wałach spłoszył się, targnął, zderzył z koniem napastnika.<br>- To nie elfy! - ryknął jeździec w hełmie z nosalem, dobywając miecza. - Żywych brać! Żywych! <br>Jeden z tych, którzy zeskoczyli z wozu, zasugerował się rozkazem, zawahał. Geralt zdążył już jednak dobyć własnego miecza i nie wahał się ani sekundy. Zapał dwóch pozostałych schłodziła nieco lecąca na nich fontanna krwi. Wykorzystał to i zarąbał drugiego. Ale konni już siedzieli mu na karku. Wywinął się spod ich mieczy, sparował cięcia, wykonał unik i nagle poczuł dojmujący ból w prawym kolanie, poczuł, że pada