jak w chwili zwiastowania, którego promień niezwykły pada na niejedną kobietę. Pamiętała niespodziany ruch swojej ręki, gest nieprzyzwolenia, jakby pragnęła ustrzec siebie samą przed nieszczęściem takiego kochania. Fryderyk zaś nie wyczuł, że w tamtej chwili ona do niego należała, że pozyskał ją, zdobył, uwiódł i - przegapił, przybity własną rozpaczą. Nie dojrzał w jej geście utajonej zachęty, w jej onieśmieleniu - oczekiwania, nie dostrzegł, że rozpalił iskrę pożądania, która zgasła w błysku narodzin. Wyczulona wrażliwość, której tyle dawał dowodów, zawiodła go w onej chwili, kiedy tak bardzo by się przydała im obojgu, ich uczuciu, zanim potrąciło o niewydarzoną nutę. Możliwe, że nie tylko