amerykańskiego Wschodniego Brzegu. Myślałem o nim, kiedy patrzyłem na zardzewiałe szkielety opuszczonych fabryk na północ od Nowego Jorku, wzdłuż rzeki Hudson. W tych to staroświeckich fabrykach pan Ludwik dzielił los wydziedziczonych tej ziemi, trudzących się od rana do nocy, bez praw i przywilejów wywalczonych przez związki zawodowe później. W Warszawie, dokąd wrócił, było może trudno, ale bez tak wyczerpującej pracy (został woźnym sądowym) i przynajmniej nie tak samotnie.<br><br><tit>Amerykańska, poezja.</> Najpierw była poezja Ameryki, ale nie w wierszu, w prozie. Fenimore Cooper w streszczeniach dla młodzieży, tak że cały jego cykl powieści o Tropicielu mieścił się w jednej książce (przez co