nich są te z Dachnowa, małej miejscowości na Rzeszowszczyźnie, gdzie ojciec pojechał na wieść, że przeszła tam potężna wichura przysparzając materiału do pracy. Tam na parę miesięcy wynajął chałupkę i rzeźbił, rzeźbił, rzeźbił... Potem wszystkie pozaczynane prace załadował na wagon i przywiózł do Zakopanego. Wiele z nich nie doczekało się dokończenia....<br><br>Ja nie uważam, że moja sztuka jest tragiczna, pełna jakiejś rezygnacji. Ja się solidaryzuję z ludźmi i staram się bronić tego człowieka. Przed czym? Sam nie wiem, ale przed czymś się broni, bo odczuwam to. Staram się, żeby naprawdę był człowiekiem i wiem, że to jest jedyne stanowisko.</><br><br><au>Grażyna Mróz