obojętne słowa z siedzącym naprzeciw komisarzem delegowanym, panem Słotwińskim, który zresztą niewiele się odzywał, bo właśnie z wielką; pilnością i bardzo sumiennie oporządzał tłuściutkie kapłonie skrzydełko.<br><page nr=147><br>- I wierz tu, kiedy mówią malkontenci, że imperator despota, że rząd arbitralny prawa krajowe i swobody obywatelskie gwałci... Kłamstwo zuchwałe, jak Bóg miły, przez doktrynerów sejmowych spłodzone!... Głupio chamy skargę do rządu podały o sprawiedliwość prosząc - - a tu sprawiedliwość u mnie za stołem siedzi w mundurze granatowym i - śmiech powiedzieć z ręki jak pies jada!<br>W istocie, pan Słotwiński, komisarz wojewódzki, jadł żwawo i z wielkim smakiem, a nie mniej chętnie i częstotliwie sięgał dłonią