Tu przerażony lud księżycowy<br>Spuścił nochale, pochylił głowy<br>I takiej dostał ze strachu febry,<br>Że szeptał tylko: "<orig>Babry kalebry,<br>Obry bujubry...</>" A wódz ich w tremie<br>Poprosił gościa, by zszedł w podziemie.<br>W głąb prowadziły śliskie pochylnie.<br>Siadł pan Soczewka, odbił się silnie<br>I czując w sobie zapał młodzieńczy,<br>W dół zjeżdżał szybko jak po poręczy.<br>Jazda ta trwała z kwadrans, aż wreszcie<br>Znalazł się w wielkim podziemnym mieście.<br>Był to właściwie majdan rozległy,<br>Stąd zaś we wszystkich kierunkach biegły<br>Na kształt uliczek długie tunele.<br><br>W tunelach były mieszkalne cele,<br>A w każdej celi, choć to niezdrowo,<br>Siedział stwór jeden ze