Typ tekstu: Książka
Autor: Oppman Artur
Tytuł: Legendy warszawskie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1925
świecie, już jej nie słychać.
- To nocami nigdy ze źródła nie wychodzi?
- Czy wychodzi, czy nie wychodzi, tego ja nie wiem, ale przepomniałem powiedzieć, że w pełnię miesiąca też śpiewa. Nieraz mnie ze snu budzi blask księżycowy, co do chałupy zagląda: siadam se na posłaniu, aż ci tu odgłos jakowyś dolata z daleka; jakby skowronek, jakby dzwonek, jakby skrzypeczki lipowe: to ona.
- O to mi chodziło właśnie. Więc trzeba tak zrobić...
Tu ojciec Barnaba zadumał się na długą chwilę, a obaj rybacy czekali w skupieniu, aż namyśli się, co poradzić.
Ojciec Barnaba był to starzec wysoki, chudy, siwobrody, łysy jak kolano
świecie, już jej nie słychać.<br>- To nocami nigdy ze źródła nie wychodzi?<br>- Czy wychodzi, czy nie wychodzi, tego ja nie wiem, ale &lt;orig&gt;przepomniałem&lt;/&gt; powiedzieć, że w pełnię miesiąca też śpiewa. Nieraz mnie ze snu budzi blask księżycowy, co do chałupy zagląda: siadam &lt;orig&gt;se&lt;/&gt; na posłaniu, aż ci tu odgłos &lt;orig&gt;jakowyś&lt;/&gt; &lt;orig&gt;dolata&lt;/&gt; z daleka; jakby skowronek, jakby dzwonek, jakby skrzypeczki lipowe: to ona.<br>- O to mi chodziło właśnie. Więc trzeba tak zrobić...<br>Tu ojciec Barnaba zadumał się na długą chwilę, a obaj rybacy czekali w skupieniu, aż namyśli się, co poradzić.<br>Ojciec Barnaba był to starzec wysoki, chudy, siwobrody, łysy jak kolano
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego