ziemię. Okazuje się potem, że część wygrała, a część przegrała, lecz na czym to polega, nikt się nie może dowiedzieć.<br>Wydaje mi się przez chwilę, że to wszystko już minęło, nie istnieje, jest tylko wspomnieniem, które nagle błysnęło w pamięci. Pomieszał się zapach z wieżą ciśnień (czy raczej pomnikiem Hindenburga), domki z ogródkami z Klausem, piosenka O Johnny... z płotem, gra deck-boyów z białą ścianą i czerwonym skrzydłem gmachu szkolnego, oświetlonego przedwieczornym słońcem, a wszystko znów razem pomieszało się ze sobą w coś, co jednocześnie jest nieokreśloną melodią, zapachem i obrazem. I robi mi się jakoś żal i tęskno. Niby