co jednocześnie jest nieokreśloną melodią, zapachem i obrazem. I robi mi się jakoś żal i tęskno. Niby jeszcze tu jestem, ale naprawdę czuję, że to wszystko minęło, zakończyło się i z całych moich zmagań z losem w tym gmachu szkolnym nie zostało dla wspomnień nic, jak tylko płot, za płotem domki z ogródkami, za domkami z ogródkami wzgórza i pomnik Hindenburga (a może wieża ciśnień?). Przedwieczorne słońce, O Johnny..., Klaus na schodkach, zapach i gra deck-boyów. I wszystkie rozgrywki z ludźmi i ze sobą samym, i Suzanne, i Mac, i Vilbert, i Roullot, i nawet Janka, wszystko zamarło, zamilkło jako