dłonią zrobił gest, jakby przecinał powietrze - umarł! Ślepa kiszka, zapalenie otrzewnej i - przejechał się. Casus paskudeus, co? Do widzenia! Proszę się kłaniać!<br><br>Szliśmy dalej w milczeniu. U Bałabuchy ojciec kupił duże pudło owoców w cukrze, owych słynnych kijowskich przysmaków. Na wierzchu widniała rozeta z cukrzonych fiołków. Gdy zbliżaliśmy się do domu, ojciec powiedział:<br><br>- Wydałem ostatme trzy ruble... Do brzegu dopłynął, a przy brzegu zginął, jak to mówią...<br><br>- Nie mamy więcej pieniędzy? - spytałem.<br><br>- Nie. Choroba pochłonęła wszystko.<br><br>Gdy weszliśmy do mieszkania, zauważyłem, że matka jest niezwykle pogodna i ożywiona. Złożyliśmy jej życzenia.<br><br>- O, "bałabucha"! - powiedziała wesoło. - Dzię- kuję ci, Stasieńku... A ja dla