i małego palca. Podobne szramy, białawe, miałem we wnętrzu dłoni. Kiedy prawie rok temu otrzymałem tę swoistą pamiątkę i ostrzeżenie, był taki sam wieczór jak obecny - wilgotny, zadeszczony i nudny.<br>Przewróciłem kilkanaście kart pamiętnika i zacząłem odczytywać własne pismo.<br><br><br>Pożeracz Chmur szczerze starał się wywiązać z obietnicy. W drodze do domu niemal cały czas mieliśmy złączone umysły i słyszałem. Napawałem się nowymi doznaniami, zapamiętywałem, ile się dało. Głosy ptaków i zwierząt, szum traw, płynącej wody... Nawet piasek pod stopami gadał. Świat, który do tej pory był kolorem, dotykiem i zapachem, otworzył się szerzej i stał się bogatszy, jeszcze wspanialszy. Jedno mnie