moment, kiedy Słońce dosięgnie swego kresu: nagłego, szalonego natężenia gorąca. W kilka chwil cała nasza planeta spłonie. Ma to się stać za ileś tam milionów lat. Mnie nie będzie. Nikogo z nas tu już nie będzie.<br>Minie nasza cywilizacja, powstanie inna. Za sto tysięcy lat zaczną wykopywać pozostałości po nas, domyślać się, błędnie oczywiście spekulować. Odkopią śmieci i rupiecie, rzeczy istotne zaginą bezpowrotnie. Mamy przykład Sumeru, Egiptu, Grecji, Rzymu. Będą się zastanawiać, kim myśmy byli, snuć domysły, kiwać głowami, rozwodzić się o naszym prawodawstwie, naszej moralności. Potem znów miną epoki lodowe, setki tysięcy lat, zmienią się kontury wybrzeży, wybuchną wulkany, nastąpią przemiany