Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
Głównie ich pęcherze.
- I chwała Bogu! - powiedziałem.
- A czemu to pan Boga wzywa na świadka? - rzucił mi rozbawione
spojrzenie.
- Bo pan ma złote ręce.

- Owszem - powiedział smutno.
- Miałem.
- Pragnę najserdeczniej panu doktorowi podziękować.
Skinął głową i najzwyczajniej rzekł: - To ja panu dziękuję.
- Pan?
Dlaczego?
- Mam swoje powody.
Niech się pan domyśli - położył mi dłoń na ramieniu, uścisnął.
- Powodzenia.
Kiedy mi później Ania pielęgniarka przy jakiejś okazji
powiedziała, że ten stary człowiek odkładał swój urlop, aby
dopilnować gojenia się moich ran, takich śmiesznych ran, nieprawdaż?
- nie wiem, dlaczego pomyślałem o starych Polakach, którzy przecież
tak łatwo nie giną.
Akurat tego dnia, kiedy
Głównie ich pęcherze.<br> - I chwała Bogu! - powiedziałem.<br> - A czemu to pan Boga wzywa na świadka? - rzucił mi rozbawione<br>spojrzenie.<br> - Bo pan ma złote ręce.<br> &lt;page nr=206&gt;<br> - Owszem - powiedział smutno.<br> - Miałem.<br> - Pragnę najserdeczniej panu doktorowi podziękować.<br> Skinął głową i najzwyczajniej rzekł: - To ja panu dziękuję.<br> - Pan?<br> Dlaczego?<br> - Mam swoje powody.<br> Niech się pan domyśli - położył mi dłoń na ramieniu, uścisnął.<br> - Powodzenia.<br> Kiedy mi później Ania pielęgniarka przy jakiejś okazji<br>powiedziała, że ten stary człowiek odkładał swój urlop, aby<br>dopilnować gojenia się moich ran, takich śmiesznych ran, nieprawdaż?<br>- nie wiem, dlaczego pomyślałem o starych Polakach, którzy przecież<br>tak łatwo nie giną.<br> Akurat tego dnia, kiedy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego