Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
Ja to zrobię.
Zdążył wstać i złapać ją za ramiona. Przemówić do rozsądku już nie - uprzedził go pisk telefonu. O dziwo - zamiast się szarpać, sięgnęła do boku. Cofnął ręce. Nie było rozmowy. Posłuchała chwilę, obrzuciła go mrocznym spojrzeniem i tyłem, dla podkreślenia, że bynajmniej nie skończyli, podeszła do okna.
- Dopierała - domyślił się Kiernacki. - Coś zobaczył.
- Ktoś kręci się po lesie. I chyba stoi tam samochód.
- Nie wychylaj się - powiedział i znów kucnął przed związanym mężczyzną. - Zostało dwadzieścia jeden minut. Mam to skrócić? - Wesołowski bez namysłu kiwnął głową. - Pogadamy? - ponowne kiwnięcie. - Kelnerkę mamy marną, więc sam skoczę na dół. Nie pozwól, by
Ja to zrobię.<br>Zdążył wstać i złapać ją za ramiona. Przemówić do rozsądku już nie - uprzedził go pisk telefonu. O dziwo - zamiast się szarpać, sięgnęła do boku. Cofnął ręce. Nie było rozmowy. Posłuchała chwilę, obrzuciła go mrocznym spojrzeniem i tyłem, dla podkreślenia, że bynajmniej nie skończyli, podeszła do okna.<br>- Dopierała - domyślił się Kiernacki. - Coś zobaczył.<br>- Ktoś kręci się po lesie. I chyba stoi tam samochód.<br>- Nie wychylaj się - powiedział i znów kucnął przed związanym mężczyzną. - Zostało dwadzieścia jeden minut. Mam to skrócić? - Wesołowski bez namysłu kiwnął głową. - Pogadamy? - ponowne kiwnięcie. - Kelnerkę mamy marną, więc sam skoczę na dół. Nie pozwól, by
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego