Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: Czarne oceany
Rok: 2004
przyjechała policja. To ten policjant uprowadził i zabił chłopca. Nigdy nie znaleziono zwłok. Ale poza tym - spokój. Na dachu postawiłem sobie teleskop. Tak daleko od miasta w bezchmurne noce widać najmniejsze zmarszczki na twarzy nieba.
*
- Toż to sam pan Hunt, zaszczyconym, zaszczyconym.
- Ach, widzę, że humor dopisuje.
- Czemuż miałby nie dopisywać? Z góry się cieszę na tę zabawę. Wprost nie mogę się doczekać: jakiż to bat pan na mnie wyciągnie?
- Bat? Po co mi bat? Może pan wierzyć lub nie, lecz pana poprzednicy współpracowali dobrowolnie.
- Jak rozumiem, również porwano ich za ich zgodą. Czy też może to ja jeden trafiłem tu
przyjechała policja. To ten policjant uprowadził i zabił chłopca. Nigdy nie znaleziono zwłok. Ale poza tym - spokój. Na dachu postawiłem sobie teleskop. Tak daleko od miasta w bezchmurne noce widać najmniejsze zmarszczki na twarzy nieba. <br>*<br>- Toż to sam pan Hunt, zaszczyconym, zaszczyconym.<br>- Ach, widzę, że humor dopisuje.<br>- Czemuż miałby nie dopisywać? Z góry się cieszę na tę zabawę. Wprost nie mogę się doczekać: jakiż to bat pan na mnie wyciągnie?<br>- Bat? Po co mi bat? Może pan wierzyć lub nie, lecz pana poprzednicy współpracowali dobrowolnie.<br>- Jak rozumiem, również porwano ich za ich zgodą. Czy też może to ja jeden trafiłem tu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego