zwiadowcy, pochyleni, czujni jak leśne zwierzęta na obcym, wrogim terenie. Poruszali się skokami od jednej osłony do następnej. Minęła dobra godzina, zanim pojawiły się regularne oddziały. Pierwsze ciężarówki wyładowane młodymi żołnierzami o jasnopszenicznych włosach i szczerych słowiańskich twarzach. Miejscowi oglądali samochody, broń, jakby to były zabawki. Palcami pokazywali na dystynkcje, dopraszali się wyjaśnień. Sołdaci uśmiechali się, trochę zdezorientowani, czyżby przygotowywano ich na inne przyjęcie? Częstowali każdego żółtym tytoniem i pytali stale o to samo: "Jak daleko jeszcze stąd do Berlina?" Za to oficerowie mieli drapieżne spojrzenia, co mogło niepokoić, i milczeli.<br>Jassmont, stojąc wraz z tłumem na poboczu asfaltówki, obserwował sowiecką kolumnę