to wszystko jak sowa.<br>Czasami kopnie bańkę do rynsztoka, ale nie bije, jest mu dostatecznie gorąco. Przeklina służbę w tym podłym kraju, gdzie nawet głupie baby-mleczarki usiłują ominąć przepisy i robią w bańkach podwójne dna, na wierzchu mleko, a pod spodem tłuste, kremowe masło.<br>Stacho rozważa: "Kopnąć by go, drania, w słabiznę". I zaraz myśli toczą się dalej : Podchodzi do żandarma niby nigdy nic i lu go drewniakiem, gdzie należy. Ten skręca się z bólu, puszcza automat. Stacho chwyta broń i zastawia policjanta sięgającego po pistolet. Obydwaj, "szupo" i policjant, podnoszą ręce.<br>Teraz Stacho przywołuje tego jegomościa w kraciastej koszuli