Typ tekstu: Książka
Autor: Dygat Stanisław
Tytuł: Jezioro Bodeńskie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1946
go na dno walizki, wyjąłem z niej dziesięć biszkoptów, kawał kiełbasy, którą pokrajałem na dziesięć części i poszedłem do pokoju neptunów.
- Moi drodzy, chcę wam nagrodzić, że pośrednio z mojej winy nie mieliście obiadu. Macie, jedzcie.
Wzbraniają się, ale nie doprowadzając do momentu, gdy w takich wypadkach sytuacja staje się drażliwa, przyjmują. Z różnych kątów pokoju padają jak strzały karabinowe krótkie, jędrne: - Thanks! - Klepią mnie po ramieniu, ja grzecznie odklepuję, odprowadzają mnie do drzwi.
Zabieram z pokoju trzech wieszczów i idę na dół. Po drodze spotykam Heimera. Pozdrawiam go przykładając dłoń do czoła. Nie odpowiada mi, przystaje tylko, pięściami podpiera boki
go na dno walizki, wyjąłem z niej dziesięć biszkoptów, kawał kiełbasy, którą pokrajałem na dziesięć części i poszedłem do pokoju neptunów.<br>- Moi drodzy, chcę wam nagrodzić, że pośrednio z mojej winy nie mieliście obiadu. Macie, jedzcie.<br>Wzbraniają się, ale nie doprowadzając do momentu, gdy w takich wypadkach sytuacja staje się drażliwa, przyjmują. Z różnych kątów pokoju padają jak strzały &lt;page nr=68&gt; karabinowe krótkie, jędrne: - Thanks! - Klepią mnie po ramieniu, ja grzecznie odklepuję, odprowadzają mnie do drzwi.<br>Zabieram z pokoju trzech wieszczów i idę na dół. Po drodze spotykam Heimera. Pozdrawiam go przykładając dłoń do czoła. Nie odpowiada mi, przystaje tylko, pięściami podpiera boki
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego