kulasem", mój dobry Wicusiu?<br>Wicuś zaczyna się mazać, pochlipuje dziecięco-dziewczęcym głosem.<br>Łzy żłobią mu dwie czyste ścieżyny na brudnej twarzyczce.<br>- Szanownie przepraszam, proszę pana - chlipie. - Najuprzejmiej przepraszam.<br>Ciskam tą szmatką o ziemię, odchodzę, zawracam w stronę domu.<br>Idę plantami. Mijam kościoły, uniwersytet, galerie.<br>Czuję na karku wzrok człowieka, który drepcze za mną w strachu i nienawiści.<br>Patrzę przez ramię.<br>Nie omyliłem się: pan Wicuś wędruje moim śladem wcale się z tym nie kryjąc.<br>Chce najwidoczniej zbadać, kto tak nieuprzejmie sponiewierał jego małą duszę i karlą godność?<br>Zatrzymuję się, zachęcam uprzejmym ruchem ręki: - Pozwoli pan, panie Wincenty? Podchodzi.<br>W kątach warg