szarpie się jak pies na uwięzi, a lewe ramię boli. Dotknęła policzków: gorące.<br>- Duszno tu. Podła Janina! Ile razy mówiłam, żeby nie waliła tyle węgla naraz, co dzień po troszku, nie co drugi dzień piekło!!!<br>Róża porwała się biec do dzwonka, palce skurczyła w szpony, skronie pulsowały. Ale nogi były drętwe. Opadła w tył na sofę, gniew zgasł, senność otuliła głowę. W tej narkotycznej chmurze szemrało:<br>"<gap>. Spokoju, spokoju."<br>Uśmiechnęła się.<br>- Michał... drogi mój... więc ty teraz doktorem? w Królewcu?<br>Błogi spokój zstąpił na zbolałą.<br>- Zdrzemnę się. Cóż mam robić sama?<br><gap> - zachęcał hawajski tenor, ten, co z rana u Marty. Poruszała wargami