Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
tej porze nadbiegał z Akmolińska i nie zawsze zatrzymując się w Nowym Depo mknął dalej po równinie na odległy Ural. Wtenczas Zabuchin przeciągał się, wkładał płócienną czapkę z daszkiem i wracał na budowę, której doglądał wprawnym okiem. Na razie drzemał w najlepsze, przykryty cieniem ganku.
Zdawało się, że rozgrzane trawy drętwieją w upale, step zjeżył się nastroszoną, żółtawą szczeciną w całkowitym bezruchu. Murarze powkładali na głowy pirogi z gazet, słońce prażyło ich obnażone ramiona i barki, spalone na ciemny kasztan. Łarysa potknęła się na szczeblu, omal nie upadła, kilka cegieł omsknęło się ze stojaka, który dźwigała na grzbiecie, i łomocząc potoczyło
tej porze nadbiegał z Akmolińska i nie zawsze zatrzymując się w Nowym Depo mknął dalej po równinie na odległy Ural. Wtenczas Zabuchin przeciągał się, wkładał płócienną czapkę z daszkiem i wracał na budowę, której doglądał wprawnym okiem. Na razie drzemał w najlepsze, przykryty cieniem ganku.<br>Zdawało się, że rozgrzane trawy drętwieją w upale, step zjeżył się nastroszoną, żółtawą szczeciną w całkowitym bezruchu. Murarze powkładali na głowy pirogi z gazet, słońce prażyło ich obnażone ramiona i barki, spalone na ciemny kasztan. Łarysa potknęła się na szczeblu, omal nie upadła, kilka cegieł omsknęło się ze stojaka, który dźwigała na grzbiecie, i łomocząc potoczyło
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego