idę ulicą do "Pracy", która nie była wtedy połączona z "Przyszłością", istniała jeszcze osobno, wiecie ?<br>- Wiem.<br>- A więc idę do zarządu, zamyślony, bo nasze spółdzielnie zaczęto już gnębić, a tu z bramy wylatuje jakiś berbeć i za mną: "Tutka słomiana! - krzyczy - tutka słomiana!" Kto go wie, dlaczego akurat "tutka", ale drze się na całą ulicę, wykrzywia się i przedrzeźnia mój chód. Przystanąłem. "Masz rację, chłopcze - mówię - co to za nogi?" Pokazuję mu i sam się dziwię: "Sfelerowane, pokręcone jak stare korzenie - wstyd patrzeć. Nie można porównać z twoimi - prościutkie, świeżutkie, wyścigowe nogi, słowo daję! Ale wiesz co? Z takimi chorymi nogami