godzi chłopskie i babskie oblicza, że jakimś niepojętym okamgnieniem przez wszystkie jednocześnie przenika od grozy pobielałe gęby - Z głębi, od ołtarzowych stopni, z ław kolatorskich patrzyły w kaznodzieję wejrzenia obywatelskie - ciepłe, przychylne, aprobujące.<br>Jeden tylko pan Wężyk z Poradzewa, staruszek pobożny, siwą głowę sparłszy na dłoni, przysłonił oczy bladymi powiekami; drzemał poczciwie od dłuższej już chwili, jakby ukołysany pięknym tokiem księżowskiej wymowy, czy może sennym rytmem własnej, starczej krwi.<br>Ale oto ksiądz Bończa, kaznodziejskiego kunsztu świadomy, umilkł na chwilę niedługą, akuratnie wymierzoną, jakby czekając aż w zaległej ciszy rozpłynie się pogłos ostatnich, najmocniej wyrzeczonsch słów tylko oczyma iskrzącymi wciąż wodził wśród