Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Była na trzecim kursie medycyny, a równocześnie uczyła się deklamacji. Zaczęło się od tego, że na wieczorku na cel dobroczynny, gdzie recytowała "Zielony szum" Niekrasowa, zwrócił na nią uwagę artysta teatru "Sołowcowa", bożyszcze pensjonarek, Sołowjow-Tamarin, i zaproponował jej, żeby przychodziła do niego na lekcje. Opowiadała nam o tym z dumą i stojąc na środku pokoju recytowała wiersze Feta, Tiutczewa i Połońskiego. Twarz jej przy tym poważniała, powlekała się bladością, oczy szkliły się wilgotnym blaskiem, dyskretna wymowa dłoni i palców sama w sobie była poezją, stawała się jak gdyby drugim nurtem płynącym obok wypowiadanych słów.

Po zakończeniu deklamacji Polina przymykała oczy
Była na trzecim kursie medycyny, a równocześnie uczyła się deklamacji. Zaczęło się od tego, że na wieczorku na cel dobroczynny, gdzie recytowała "Zielony szum" Niekrasowa, zwrócił na nią uwagę artysta teatru "Sołowcowa", bożyszcze pensjonarek, Sołowjow-Tamarin, i zaproponował jej, żeby przychodziła do niego na lekcje. Opowiadała nam o tym z dumą i stojąc na środku pokoju recytowała wiersze Feta, Tiutczewa i Połońskiego. Twarz jej przy tym poważniała, powlekała się bladością, oczy szkliły się wilgotnym blaskiem, dyskretna wymowa dłoni i palców sama w sobie była poezją, stawała się jak gdyby drugim nurtem płynącym obok wypowiadanych słów.<br><br>Po zakończeniu deklamacji Polina przymykała oczy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego