Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
na samą kolację, bo po wyjściu od Campillego trochę się jeszcze poszwendałem po mieście. Dojechałem do Bazyliki in Laterano. Zajrzałem do wnętrza. Potężne to wszystko. Potem pokręciłem się po placu. Oszołomiony wrażeniami dnia, zmęczony, odsuwałem od siebie wszystkie myśli. Szedłem powoli, z szeroko otwartymi oczami, ale jak w półuśpieniu. Długą, duszną, hałaśliwą ulicą Taranto, lepki od potu, zakurzony, ale z sercem lekkim, jak gdyby omytym, przepłukanym.
W pensjonacie pusto. Brazylijczycy pociągnęli na południe. Przy stole pani Rogulska, Szumowski, Kozicka i Maliński, a więc sami domowi. Widząc tych dwoje ostatnich siedzących koło siebie przypomniałem sobie, co powiedział o nich Wieśniewicz: że są
na samą kolację, bo po wyjściu od Campillego trochę się jeszcze poszwendałem po mieście. Dojechałem do Bazyliki in Laterano. Zajrzałem do wnętrza. Potężne to wszystko. Potem pokręciłem się po placu. Oszołomiony wrażeniami dnia, zmęczony, odsuwałem od siebie wszystkie myśli. Szedłem powoli, z szeroko otwartymi oczami, ale jak w półuśpieniu. Długą, duszną, hałaśliwą ulicą Taranto, lepki od potu, zakurzony, ale z sercem lekkim, jak gdyby omytym, przepłukanym.<br>W pensjonacie pusto. Brazylijczycy pociągnęli na południe. Przy stole pani Rogulska, Szumowski, Kozicka i Maliński, a więc sami domowi. Widząc tych dwoje ostatnich siedzących koło siebie przypomniałem sobie, co powiedział o nich Wieśniewicz: że są
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego