Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
ksiądz. - Powtórzę. Na dole samochód, ale bez Wieśniewicza. Rozejrzałem się wokoło. Ani śladu! Za to naprzeciwko bar, którego szyld w mgnieniu oka wykrystalizował we mnie jedno pragnienie: kawy! kawy! Po czystym, orzeźwiającym powietrzu w Lazaretto od rzymskiego zaczynało mi się już kręcić w głowie. A i dzień też był wyjątkowo duszny. W barze, w głębi, Wieśniewicz. Przy telefonie. Mój widok od razu pozwolił mu rozmowę skończyć.
- O, jest! To już schodź. Teraz po ciebie podjeżdżamy. Po czym do mnie:
- Weźmiemy z sobą pewną osóbkę. Będzie weselej. Następnie:
- Długo mnie pan szukał?
- Nie. Wcale. Chciałem tylko kawy. On do kasjerki:
- Jedna kawa
ksiądz. - Powtórzę. Na dole samochód, ale bez Wieśniewicza. Rozejrzałem się wokoło. Ani śladu! Za to naprzeciwko bar, którego szyld w mgnieniu oka wykrystalizował we mnie jedno pragnienie: kawy! kawy! Po czystym, orzeźwiającym powietrzu w Lazaretto od rzymskiego zaczynało mi się już kręcić w głowie. A i dzień też był wyjątkowo duszny. W barze, w głębi, Wieśniewicz. Przy telefonie. Mój widok od razu pozwolił mu rozmowę skończyć.<br>- O, jest! To już schodź. Teraz po ciebie podjeżdżamy. Po czym do mnie:<br>- Weźmiemy z sobą pewną osóbkę. Będzie weselej. Następnie:<br>- Długo mnie pan szukał?<br>- Nie. Wcale. Chciałem tylko kawy. &lt;page nr=202&gt; On do kasjerki:<br>- Jedna kawa
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego