skończyło, demokracja okrzepła, Wrzodak jest demokratą. Odwołania do Istoty Najwyższej? Wtedy też się zdarzały: "Staję w obronie tych, którzy mają nad sobą tylko Boga, leżąc w kołysce nieszczęścia" - przedstawiał się dziadzio dzisiejszych wnucząt z LPR. A już najpiękniej zabrzmiała zbiorcza definicja, ukuta przez zapomnianego państwowca: "Sejm to nie jest szlachecki dworek, a ministrowie to nie owoc miłosnych uciech". Nie wiem, jak było wtedy. Dziś podobne sformułowanie wywołałoby śmiech. Nazwać szlacheckim dworkiem Straszny Dwór, powiedzieć o ministrach, że kojarzą się z miłością? Fantazja Tolkiena za mała, by to ogarnąć.<br><br>Pozostaje mi obowiązek wyjaśnienia, skąd podebrałem lotne frazy parlamentarzystów. Otóż w II RP