Typ tekstu: Prasa
Tytuł: CKM
Nr: 3 (33) marzec
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1998
I wreszcie stało się! Wysoki Murzyn zdziera mi z ręki zegarek, inny próbuje wyrwać Adzie aparat. Pozostałych czterech robi sztuczny tłok, jakby jeszcze był za mały. Nikt oczywiście nie reaguje. Nagle czuję ogromny przypływ adrenaliny oraz metafizyczną, niepohamowaną chęć posiadania własnych rzeczy. Cudem udaje mi się wyrwać z rąk czarnych dżentelmenów zegarek i aparat. A potem niczym para rugbistów przedzieramy się przez przerzedzony nieco tłum. Ścisk jest naszym wrogiem, ale i sprzymierzeńcem. Zaskoczeni Murzyni mają większy kłopot z pogonią niż my z ucieczką. Po kilkudziesięciu metrach rezygnują - na horyzoncie pojawia się policyjny patrol. Straty: okulary przeciwsłoneczne - sztuk jeden.

Jarmark cudów

Wracamy
I wreszcie stało się! Wysoki Murzyn zdziera mi z ręki zegarek, inny próbuje wyrwać Adzie aparat. Pozostałych czterech robi sztuczny tłok, jakby jeszcze był za mały. Nikt oczywiście nie reaguje. Nagle czuję ogromny przypływ adrenaliny oraz metafizyczną, niepohamowaną chęć posiadania własnych rzeczy. Cudem udaje mi się wyrwać z rąk czarnych dżentelmenów zegarek i aparat. A potem niczym para rugbistów przedzieramy się przez przerzedzony nieco tłum. Ścisk jest naszym wrogiem, ale i sprzymierzeńcem. Zaskoczeni Murzyni mają większy kłopot z pogonią niż my z ucieczką. Po kilkudziesięciu metrach rezygnują - na horyzoncie pojawia się policyjny patrol. Straty: okulary przeciwsłoneczne - sztuk jeden.<br><br>&lt;tit&gt;Jarmark cudów&lt;/&gt;<br><br>Wracamy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego