i za granicą pisarką i nie bacząc na jej wymowne słowa: "Nie ja jedna w Polsce pióro dzierżę", odpisał: "Nie tracę wcale nadziei". I zaproponował, aby ostateczna odmowa nastąpiła raczej po porozumieniu ustnym.<br><br>Pojawił się w Interlaken w bajecznej scenerii szwajcarskich Alp w towarzystwie starszego pana, swego wuja Jana Gryzieckiego, dziarskiego jeszcze pułkownika ułanów. Przybył z ogniem twórcy w oczach i słowie, i oczarował z miejsca panią Elizę. Chyba mocą swej wyobraźni ujrzała jego urodę, ogień w oczach, bo w rzeczywistości wyglądał jak zasuszony mól książkowy, w tych cwikierach na długim nosie, z komicznie wykręconymi na blindzie, usztywnionymi fiksaturą wąsami, ze