i tata zaśpiewali na dwa głosy po ukraińsku:<br><br>Trija cari, hde idete...<br><br>a oni odpowiadali, że idą powitać króla, który<br><br>priszoł dneś,<br>szczob z nebeś,<br>szczoby uzrił lud swij weś...<br><br>i teraz mój brat Renek i ja mogliśmy już tylko słuchać: nie znaliśmy tej kolędy, sięgała w dawniejsze czasy kresowego dzieciństwa rodziców, ojcowskiego w Czortkowie i w mieście mojej matki - Drohobyczu, gdzie - tu i tam - obchodzono Boże Narodzenie (a i inne święta) dwa razy do roku, oddzielone zaledwie czternastoma dniami, katolickie i prawosławne lub greckokatolickie,<br>i wydawało się wówczas, że tak naprawdę nic nam nie grozi, że jesteśmy silni, zwarci i