Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
już odeszła. Widocznie słowa Jassmonta trafiły jej do serca, poruszyły czułą strunę: - Panie pisarzu, bo to ja sama nie wiem, jak jest. Nie będę gadać i dzieciakom zakażę. Ale dużo narodu widziało panią pisarzową. Wszystkich gęb nie zamknę, no, pójdę sobie. Niech Pan Bóg ma pana w opiece.
- Was także, dziękuję z całego serca.
Starsza kobieta, już nie baba, odeszła powoli, potulnie przygarbiona, zabrała cząstkę jego bólu. Niebo nad nią spąsowiało i wkrótce począł prószyć śnieżek, jak z książkowej ilustracji. Wchodziła w tę posokę z białych cętek. Dalej nieco blednących, a jeszcze dalej kontury gubiły, miękły. Plamy, odbicia, głosy, poszepty, chrzęsty
już odeszła. Widocznie słowa Jassmonta trafiły jej do serca, poruszyły czułą strunę: - Panie pisarzu, bo to ja sama nie wiem, jak jest. Nie będę gadać i dzieciakom zakażę. Ale dużo narodu widziało panią pisarzową. Wszystkich gęb nie zamknę, no, pójdę sobie. Niech Pan Bóg ma pana w opiece.<br>- Was także, dziękuję z całego serca.<br>Starsza kobieta, już nie baba, odeszła powoli, potulnie przygarbiona, zabrała cząstkę jego bólu. Niebo nad nią spąsowiało i wkrótce począł prószyć śnieżek, jak z książkowej ilustracji. Wchodziła w tę posokę z białych cętek. Dalej nieco blednących, a jeszcze dalej kontury gubiły, miękły. Plamy, odbicia, głosy, poszepty, chrzęsty
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego