jak słodka glina, a u babci jadłam lukrowane baby i mazurki, ale też gdzieś w okolicy tego święta była tam wieczerza z rosołem i ze świecami w srebrnych lichtarzach. Komuś chyba poplątało się to wszystko, a z tej plątaniny wyparował Pan Bóg, zastąpiony twardym kośćcem zasad, dziwnie podobnych do owych dziesięciorga, odziedziczonych widać po dalekich przodkach z linii króla Dawida, surowych i dumnych ze swojej wiary.<br>Słowem, panował u nas agnostycyzm, przeplatany lękiem przed grzechem - lękiem, zapożyczonym z bogobojności prawych pokoleń.<br>Może dlatego tak bardzo nie lubiłam łatwych morałków dla maluczkich? Zalatywały stęchlizną, tym nieodłącznym zapachem służbówki, gdzie Kobierzyna zbyt rzadko