kto wie, widownią jakich nowych straszliwych scen, jakich fantastycznych wojen stałby się jeszcze wielojęzyczny, wojujący Paryż, gdyby dobrotliwa dżuma nie zdystansowała swego współzawodnika głodu.<br>Dnia l września, na terytorium kilkunastu państewek, oznaczonych na mapie jednym wspólnym krążkiem Paryża, nie pozostało ani jednej żywej duszy.<br>Tegoż samego dnia, skonsumowawszy ostatniego paryżanina, dżuma opuściła Paryż równie nagle, jak się w nim zjawiła <page nr=259>.<br><br><tit>Część trzecia</> <page nr=261><br><tit>I</><br>A jednak pozostał ktoś, kogo nie dojrzała przez grube, szczelnie zasunięte mury.<br>Na zatopionych przypływem śmierci polach Paryża w cichej godzinie odpływu, wynurzone z opadających fal jak białe łysiny mielizn na martwej przestrzeni wód kołysały się trzy żywe