Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Doktor Twardowski
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1978
kłania się, rozkłada ręce w bezradnym smutku.
- Dzień dobry panu, panie adiunkcie. - Dzień dobry - odpowiadam. - Dzień dobry, mój drogi. Ma pan smutne oko. Co słychać? - Niby gra.
- Co znaczy: niby? - Nie powiem, kochany, bo ogólnie biorąc gra.
Ale zarazem, równocześnie, proszę pana, coś gdzieś podzwania. Taki maluśki, srebrny jakby, paskudny dzwoneczek. Drapie po uszach, po sercu.
- Jaki dzwon eczek? - dziwię się.
- Tego jeszcze nie było! Gdzież on dzwoni? - Tajemnica, panie - łzawią sarnie oczy. - Tajemnica losu. Drugi tydzień szukam i nic.
Żegnam go ze współczuciem, ale nie życzę powodzenia.
Bo cóż by uczynił, gdyby wszystko grało? Gdyby nic nie dzwoniło, nie zgrzytało
kłania się, rozkłada ręce w bezradnym smutku.<br>- Dzień dobry panu, panie adiunkcie. - Dzień dobry - odpowiadam. - Dzień dobry, mój drogi. Ma pan smutne oko. Co słychać? - Niby gra.<br>- Co znaczy: niby? - Nie powiem, kochany, bo ogólnie biorąc gra.<br>Ale zarazem, równocześnie, proszę pana, coś gdzieś podzwania. Taki maluśki, srebrny jakby, paskudny dzwoneczek. Drapie po uszach, po sercu.<br>- Jaki dzwon eczek? - dziwię się.<br>- Tego jeszcze nie było! Gdzież on dzwoni? - Tajemnica, panie - łzawią sarnie oczy. - Tajemnica losu. Drugi tydzień szukam i nic.<br>Żegnam go ze współczuciem, ale nie życzę powodzenia.<br>Bo cóż by uczynił, gdyby wszystko grało? Gdyby nic nie dzwoniło, nie zgrzytało
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego