Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Płomyk
Nr: 11
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1953
z ojcem białą stromą ścieżką, wśród skał w kierunku miasta Benevento.
Będą mijali oliwne gaje w dolinach i piąć się będą na strome wzgórza, aby skrócić drogę. Po długiej, długiej wędrówce dojdą wreszcie do pięknego, wielkiego miasta. Tam na placu przed białą katedrą, zanim się jeszcze rozkołyszą poranną modlitwą liczne dzwony kościołów, będzie już ścisk i gwar... i płacz.
Targ na dzieci. Bezrolni chłopi, okoliczna biedota, nędzarze bez pracy, przyprowadzą tu chłopców takich, jak Martino: dwunasto, trzynastoletnich - nieraz i młodszych - aby za trochę pieniędzy lub kilka kwintali żyta odsprzedać ich miejscowym bogaczom, plantatorom, kupcom. Niby na rok tylko, ale...
Ludzie w
z ojcem białą stromą ścieżką, wśród skał w kierunku miasta Benevento. <br>Będą mijali oliwne gaje w dolinach i piąć się będą na strome wzgórza, aby skrócić drogę. Po długiej, długiej wędrówce dojdą wreszcie do pięknego, wielkiego miasta. Tam na placu przed białą katedrą, zanim się jeszcze rozkołyszą poranną modlitwą liczne dzwony kościołów, będzie już ścisk i gwar... i płacz. <br>Targ na dzieci. Bezrolni chłopi, okoliczna biedota, nędzarze bez pracy, przyprowadzą tu chłopców takich, jak Martino: dwunasto, trzynastoletnich - nieraz i młodszych - aby za trochę pieniędzy lub kilka kwintali żyta odsprzedać ich miejscowym bogaczom, plantatorom, kupcom. Niby na rok tylko, ale... <br>&lt;page nr=332&gt; Ludzie w
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego