w kierunku coraz to intensywniejszego odczłowieczenia, insektyfikacji, kolektywu - to dlatego, iż coraz więcej ludzi nie posiada nic, coraz więcej ludzi staje się robotnikami nie mając żadnej własności poza pewnym potencjałem pracy i inteligencji na sprzedaż. Człowiek bez własności przestaje być indywidualnym i, choć wygląda to na paradoks, staje się większym egoistą, zamienia się w to, co ochrzczono zaszczytnie "szarym człowiekiem", "człowiekiem z ulicy", "nieznanym żołnierzem" (zniósłbym ten upokarzający człowieczeństwo kult nieznanego trupa), zamienia się w liść lecący bez oporu za każdym powiewem jakiejś modnej ideologii. Jego logika staje się logiką tłumu, to znaczy żadną. Ginie typ, giną te jedyne wydania ludzi