usta, po czym rozejrzał się po hallu, jakby widział to miejsce po raz pierwszy w życiu. Obleciał spojrzeniem ściany, okno i podłogę.<br>- Tak, tu - odpowiedział jakoś bezmyślnie i nagle zaprosił pana Jankowiaka, by usiadł. I pierwszy zajął miejsce na czarnej kanapie przy stole ze szklanym blatem i jakąś kwitnącą rośliną egzotyczną. Usztywniony, uśmiechnął się zaciśniętymi ustami.<br>Pan Jankowiak uniósł brwi, chrząknął, przysunął sobie plecione krzesełko i usiadł po drugiej stronie stołu.<br>- Jestem ze szkoły - powiedział. - Moje nazwisko Jankowiak.<br>Zza rośliny, obsypanej burzą białych kwiatków, trafiło go roztargnione spojrzenie.<br>- Tak?...<br><gap reason="sampling"><br>- Nie, proszę pana, nie każda matka jest dobra! - krzyknął tamten. - Może pan