kąta - początek i finał tych lat, książkę uzupełniłem tekstami niebędącymi dziennikiem. Najpierw tymi pisanymi - podobnie jak dziennik ( w toku wydarzeń, a więc z perspektywy dziejącego się czasu. Różni je od dziennika to, że powstały do druku i nie są tak otwartym wyłożeniem moich myśli, jakim byłyby, gdybym je pisał jako ekonomista czy publicysta niezależny. Wielkie ruchy nie są królestwem wolności, nawet gdy o wolność walczą. Jeśli się chciało być w ruchu, to nawet kracząc mu, trzeba było krakać po "solidarnościowemu". Nie wychodziło mi to dobrze, mówiłem "za bardzo rządowo", "za mało związkowo". Pozostałe teksty, powstałe po wprowadzeniu stanu wojennego, nawet te