silniejszej pokusy, cytowania dzieci, będących w rzeczonej szkole najwyraźniej przedmiotem, a nie podmiotem działań. Ograniczył się do wypowiedzi opiekunów - zimnych i rzeczowych, choć nie pozbawionych pewnej niepraktyczności. Jedna z wychowawczyń np. skarży się, że ma trudności z pozyskaniem sympatii dzieci, którym każe pływać dziennie dwadzieścia kilometrów. Cała szkoła przypomina raczej eksperymentalną fabrykę automatów zdolnych zapewne do "nawiązania walki ze światową czołówką w pływaniu", ale wątpliwe, czy przysposobionych do zwyczajnego, <orig>powyczynowego</> życia. Elementy czarnego humoru wnoszą wypowiedzi rodziców, dumnych z męczeństwa progenitury. Zachwycił mnie zwłaszcza ojciec, który skrupulatnie wyliczył przed kamerą, że jak jeszcze dwoje spośród swoich siedmiorga dzieci uplasuje w szkole