stałej czujności na pokładzie, jeden strażak na statku ładującym siarkę. Strzeżonego Pan Bóg strzeże. Lepiej przewidywać najgorsze, niż dopuścić do pożaru siarki w porcie. Wystarczy iskra, niebacznie rzucony niedopałek papierosa. <br>"FINNLITH" - jak każdy zresztą statek - zarabia, gdy pływa, a nie gdy stoi w porcie. Wpadł do Gdyni po nowy ładunek eksportowego towaru, którego Polska nigdy w swojej historii nie wywoziła, a zawsze sprowadzała ze świata. "Finnlith" szczególnie nadaje się do przewozu ładunków, które nie znoszą długiego przebywania w podróży. Nowiutki, zbudowany przed pięciu laty, zwinny, szybki należy do niewielkiej spółki armatorskiej w Kopenhadze K. L Larsen. Posiada tylko 620 ton nośności