Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
kroku, dzieciaki przeleciały z piskiem, tylko radiowóz trochę zwolnił, policjant za uchyloną szybą puknął się w czoło. Na pobliskim parkingu włączył się alarm w mercedesie i wył przez parę minut. Taką miał Rubin publiczność w ten poranek czerwcowy, podobny do wcześniejszych poranków czerwcowych. Urwał i czekał na ocenę, dyszący, jeszcze ekstatycznie rozbujany, z rozwartymi ustami.
- I jak? - zagadnął niecierpliwie. - I jak?
- No, daje do myślenia - odparł z przekąsem Zygmunt. - Choć nie chciałbym być w twojej skórze, gdy taki pan będzie akurat tędy przechodził.
- E, nie zrozumieją. To metafora.
- Pewnie, tyle że wpierdol trudno jest dostać metaforycznie. Idziesz na tego browara czy
kroku, dzieciaki przeleciały z piskiem, tylko radiowóz trochę zwolnił, policjant za uchyloną szybą puknął się w czoło. Na pobliskim parkingu włączył się alarm w mercedesie i wył przez parę minut. Taką miał Rubin publiczność w ten poranek czerwcowy, podobny do wcześniejszych poranków czerwcowych. Urwał i czekał na ocenę, dyszący, jeszcze ekstatycznie rozbujany, z rozwartymi ustami.<br>- I jak? - zagadnął niecierpliwie. - I jak?<br>- No, daje do myślenia - odparł z przekąsem Zygmunt. - Choć nie chciałbym być w twojej skórze, gdy taki pan będzie akurat tędy przechodził.<br>- E, nie zrozumieją. To metafora.<br>- Pewnie, tyle że wpierdol trudno jest dostać metaforycznie. Idziesz na tego browara czy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego