parującą zupę. Jest niedziela. Pomidorowa albo rosół. <br><br> <br>Schabowego z kapustą, żurek i piwo, powiedział Hipolit. Dla mnie to samo, powtórzyli zaraz za nim Kudłaty i Dżaba. Był piękny letni dzień nad morzem, pełnia sezonu, kurorty zapełnione artystami, modne miejscowości drobną inteligencją, domy wczasowe pracownikami fizycznymi największych kombinatów metalurgicznych, kopalń i elektrociepłowni, koksowni i fabryk sprzętu specjalistycznego, traktorów i czajników. Piasek na plażach był policzony co do ziarenka. Rzadka roślinność wydmowa ściśle chroniona, fale przychodziły i odchodziły zgodnie z harmonogramem. Wszędzie wpełzali bezkarni sprzedawcy lodów. <br>Ja bym zjadł jeszcze pizzę i flaki, powiedział szwagier Hipolita. No to może weźmy pół litra, powiedziałem