loczki, ciepła rączka dziecka ściskała jego rękę i - ach, jak ona głośno krzyczała z radości:<br>- Tatuś, patrz, okręt, patrz, żagielek!<br>Panie Jezu, gdzie to wszystko znika? Radość, miłość, szczęście - wszystko przepadło, nie ma nic, nie ma dla kogo pracować, chyba że tylko dla siebie, na tę bułkę z serem, na elektryczność i gaz. Nie ma też dla kogo żyć - bo dla siebie samego to się już prawie nie chce.<br>- Ufff - powiedziała pani Klimasowa, ciężko siadając na krześle. - Ale się człowiek uchodził! - zdjęła pantofle, których rzemyki wpijały się w jej obrzękłe stopy. Schylając się z trudem, założyła kapcie. - No, to już, panie