w tym miejscu, w tym samym czasie, jej życie, bo i oddech, ciepło, zapach, szmer sukienki, szelest ust, którymi mnie karmi, jakby metodą usta-usta podawała tlen, wpychała na powrót duszę w to ciasne miejsce, z którego nieustannie próbuje się wyrwać.<br>Widziałem wyraźnie, jak przenikają się światła; czerwone, ciepłe, które emanuje z czereśni, i naturalne, wpadające przez okno od ulicy Goldhammera, dużo bledsze niż jej ciało. To drugie światło grubszą linią zaznacza kontur jej postaci, a także samą twarz na tle karminowego nimbu, podkreśla jej inność, wieczną, archaiczną inność, którą rozpoznawano wszędzie od zawsze. <br>Byłem pewien, że gdyby w tej chwili