rachowania, w szczególności za pomocą prztyczków"</>... Zwłaszcza przytyczków w nos, "przy czym nos ruszał się spontanicznie na wszystkie strony" (F 85): Gombrowicz czytał Gogola i bardzo mu się spodobała samodzielność Nosa! Czyżby więc uważał, że synteza i analiza to kategorie puste, którymi ludzie przestali (przestaną?) się posługiwać, jak kiedyś odrzucili entelechie i uniwersalia, akty i potencje zastąpione trafniejszymi czy modniejszymi terminami? Jeśli tak, Filidor byłby szyderstwem z wiedzy pozornej, z zamrożonych procedur? Albo przynajmniej - wydrwieniem uroszczeń intelektu, który na próżno stara się poskromić niepokonalną bujność życia? Może i coś takiego błąka się w tej przypowiastce, ale ani przeważa, ani też - dodam