Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Pewnego razu, patrząc tak na niego, poczułem nagły przypływ czułości, podbiegłem i pocałowałem go w policzek. Zrozumiał mój odruch, spojrzał mi przenikliwie w oczy i uścisnął mi dłoń jak mężczyzna mężczyźnie. Od tego uścisku świeczki stanęły mi w oczach, ale byłem dumny i z całą powagą rozpamiętywałem później ów maleńki epizod.

Jeden tylko Jegor, gdy przyjeżdżał Gawriła, stawał się posępny. Po przywiezieniu ojca z warsztatów zacinał gniewnie konia i odjeżdżał.

- Jegor! A? Jegor! - wołała za nim Tekla wybiegając na ganek.

Ale Jegor wyrzekał się obiadu, rezygnował z dwóch kopiejek i wściekle wywijając batem, znikał w najbliższej uliczce.

Któregoś dnia, gdy wybiegłem
Pewnego razu, patrząc tak na niego, poczułem nagły przypływ czułości, podbiegłem i pocałowałem go w policzek. Zrozumiał mój odruch, spojrzał mi przenikliwie w oczy i uścisnął mi dłoń jak mężczyzna mężczyźnie. Od tego uścisku świeczki stanęły mi w oczach, ale byłem dumny i z całą powagą rozpamiętywałem później ów maleńki epizod.<br><br>Jeden tylko Jegor, gdy przyjeżdżał Gawriła, stawał się posępny. Po przywiezieniu ojca z warsztatów zacinał gniewnie konia i odjeżdżał.<br><br>- Jegor! A? Jegor! - wołała za nim Tekla wybiegając na ganek.<br><br>Ale Jegor wyrzekał się obiadu, rezygnował z dwóch kopiejek i wściekle wywijając batem, znikał w najbliższej uliczce.<br><br>Któregoś dnia, gdy wybiegłem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego