nie znał, zaczęły mu spod długopisu spływać wspomnienia z dzieciństwa i z czasów wolności, notował więzienną codzienność, próbował zapisywać dialogi, opowieści, sytuacje, prowadził coś w rodzaju dziennika, plon tych gorączkowych zapisów jest substancją "Mojego długu".<br><br>Jak teraz powiem, że wiele w tej substancji jest nieporadności, że niektóre okolicznościowe sytuacje czy facecje nie wytrzymują próby zapisu, że całkiem zbyteczne bywają w tej prozie niektóre okrasy stylistyczne - jak tak powiem (a muszę tak powiedzieć), to poczuję się jak ów ze starego dowcipu "koneser", który widząc cyrkowca tańczącego na linie i równocześnie grającego na skrzypcach mówi z niesmakiem: Paganini to on nie jest. Tak