co dalej? Jakie konkluzje mogłabym wyciągnąć z tej karuzeli zdarzeń? Bo było tego trochę, niestety. <br>Nie mogę sobie jednak chyba zarzucić, że lekceważyłam swój stan, że zaniedbałam istniejące środki pomocy. Z wykluczeniem jedynie wyżej wspomnianego epizodu, z całym zaufaniem i z uczciwym przekonaniem, do tego co robię, oddawałam się pod fachową medyczną opiekę. Miałam lekarkę prowadzącą, zgłaszałam się też do innych specjalistów, szpitali. Niektórzy medycy czy pielęgniarze przychodzili do domu, aż sąsiedzi zaczęli poważnie podejrzewać, że jestem poważnie chora. Może jakiś rak lub epilepsja? A tu nerwy. Kompletna bzdura. <br>A ja się leczyłam, realizowałam dziesiątki recept, przyjmowałam serie zastrzyków, robiłam najróżniejsze