zniknie zaraz, na zawsze. Gdy jednak sosny nie przestawały pachnieć, uspokoiła się. Kazała przynosić sobie białe leśne goździki, poziomki, jakieś czerwone i żółte listki, oglądała, wąchała - rozczulona. <br>Szybko jednak oderwała wzrok od tych czarujących szczegółów, oczy jak gdyby oślepły, surowość ściągnęła rysy. <br>- I na co to wszystko? - zawołała. - Przecież to fałsz. <br>Człowiek nie dla dobra i dla piękna stworzony, tylko dla takiego ot, tam - nienawistnie błysnęła oczami w kierunku miasta - dla takiego... chlewa! <br>Obejrzała się na syna, zapytała, sztucznie uśmiechnięta: <br>- A tobie podoba się żyć w chlewie? <br>Władysław drgnął. <br>- Jak to? Co mama przez to rozumie? <br>Wzruszyła ramionami. <br>- No cóż? Ty